(część 1/2)
Rok 2023 jest rokiem jubileuszowym, albowiem obchodzimy 550. rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika.
Niech będzie to zatem okazją do opowiedzenia o początkach żeglugi parowej i pierwszym elbląskim parowcu, albowiem wszystko niegdyś zaczęło się od statku o nazwie COPERNICUS.
Fantastycznym (dosłownie oraz w przenośni) początkiem opowieści niech będzie artykuł zatytułowany „Żegluga parowa w Prowincji Pruskiej” (Die Dampfschifffahrt in der Provinz Preussen), zamieszczony w czasopiśmie Xavera von Hasenkampa: Der neuen Preussischen Provinzial-Blätter (Tom 1, Königsberg 1858, s. 41-49):
Rycina z widokiem pierwszego na świecie statku pasażerskiego o napędzie parowym „Clermont”
Roberta Fultona z 1807 r. (źródło: Library of Congress)
„Podczas gdy nasze stulecie (dziewiętnaste – przypis C.W.) szczyci się wynalezieniem parowca, kolei żelaznej i telegrafu, można śmiało oczekiwać, że Tacyt (historyk – przypis C.W.) z sześćdziesiątego stulecia powie:
Ludy XIX wieku znajdowały się na tak niskim poziomie kultury, że do komunikacji używały jeszcze tak zwanych parowców i kolei, a do wymiany myśli tzw. telegrafów. Ze względu na nikłość źródeł nie da się opisać budowy tych maszyn, które zresztą są bardzo proste i naturalne; pewne jest tylko to, że ruch był niezwykle powolny. Dla tych ludów przestrzeń i czas wciąż stanowiły przeszkodę w ruchu (…)
Akwatinta z widokiem pierwszego zbudowanego w Niemczech parowca „Prinzessin Charlotte von Preußen”
na Sprewie opodal berlińskiego Pałacu Bellevue ok. 1816 r. (źródło: www.abebooks.co.uk)
Jednak nasi epigoni (następcy – przypis C.W.) prawdopodobnie będą mogli swobodnie kursować po gwiaździstym świecie. Łatwo będzie jednego dnia serdecznie uścisnąć dłoń mieszkańcowi Jowisza, a nazajutrz Marsjaninowi, czy dać historyczną podstawę sadze Tannhäusera (opera Ryszarda Wagnera – przypis C.W.), by razem z ludźmi gwiezdnej wspólnoty świętować urzędowe, uniwersyteckie i szkolne rocznice, aby spełnić długo pielęgnowane pragnienie wzięcia udziału w Koncercie Europejskim.
Ale nawet gdyby te wciąż odległe pokolenia miały powody, by patrzeć z pogardą na wynalazki naszych czasów, wynalazki te pozostają tym, czym są – rezultatem wzniosłego twórczego ducha rodzaju ludzkiego i upłynie jeszcze dużo czasu, zanim nazwiska Fultona, Gautiera, Jamesa Watta, Gaussa itp. popadną w całkowite zapomnienie (…)
Rzeka Elbląg i stocznia mistrza szkutniczego Michaela Mitzlaffa na litografii z lat 30. XIX w.
(źródło: B. Satori-Neumann: Elbing im Biedermeier und Vormärz, Elbing 1933)
Wspaniały wynalazek statków poruszanych za pomocą maszyn parowych był od dawna wykorzystywany w innych krajach, zanim go zastosowano z korzyścią w naszej Prowincji. Dopiero w 1828 r., konkretnie w Elblągu, podjęto próbę ustanowienia regularnego połączenia wodnego parowcem między miastami Elblągiem i Królewcem. Łódź została zbudowana w Elblągu przez mistrza szkutniczego Fechtera (Daniel Gottlieb - przypis C.W.), a zamontowane maszyny sprowadzono z Glasgow. Łódź otrzymała nazwę „Copernicus” (…).
Hipotetyczny wygląd „Copernicusa”. Po lewej – szkocki parowiec „Helensburgh” z 1825 r.
Po prawej – szkocki parowiec „Clarecne” z 1827 r. (źródło: www.dalmadan.com)
Jego imię zostało wybrane szczęśliwie z kilku powodów. Oddanie zasłużonego hołdu temu wielkiemu myślicielowi, którego nasza Prowincja zalicza do swoich synów, a związek ten był tym bardziej logiczny, że statek codziennie przecinał fale w pobliżu miejsca, w którym dokonano tych bystrych obserwacji, które postawiły świat na właściwe tory.
Wybór kapitana nie był tak szczęśliwy jak wybór imienia. Gdy bowiem statek wyruszył w rejsy 21 sierpnia 1828 r., upłynęły zaledwie trzy miesiące (pomyłka, powinno być: 2 miesiące, a 3 miesiące od zwodowania – przypis C.W.), gdy z winy kapitana wylądował na morskim brzegu (…)
Po lewej – przedwojenna fotografia wykonana na wieży ruin zamku Balga, z widokiem na cypel z zabudowaniami Kahlholz, gdzie sto lat wcześniej został wyrzucony na brzeg Copernicus. Po prawej – płynący na północ
(w stronę Kahlholz) i mijający ruiny zamku Balga parowiec, na rycinie z lat 60. XIX w.
(źródło: www.bildarchiv-ostpreussen.de)
17 października 1828 r. nadeszła burza na kształt huraganu, w wyniku czego pod wieczór był zalewany przez wodę. Kapitan opuścił statek na noc ze swoimi ludźmi, lina kotwiczna została zerwana, a statek zdryfował na plażę w Kahlholz niedaleko Balgi. Stwierdzono, że nie nadaje się do dalszej eksploatacji, silnik sprzedano do innych celów, a kadłub przerobiono na barkę.
Tak więc ta pierwsza próba zakończyła się równie szybko, co przygnębiająco. Czy to z powodu porażki tej próby, czy też wielu innych przyczyn, ale nastąpiła długa, 12-letnia przerwa, zanim ponownie pomyślano o otwarciu połączeń parowcami (…)
Zalew Wiślany z Cieśniną Piławską na francuskiej mapie Niemiec z 1921 r. Żółtym kółkiem zaznaczono fragment brzegu morskiego, gdzie mógł zostać wyrzucony Copernicus (źródło: opracowanie własne, David Rumsey Map Collection)
W 1840 r. prawie równocześnie w Królewcu i w Elblągu podjęto ponownie próby wprowadzenia żeglugi parowej w naszej Prowincji. Najpierw pewien pan Johannsen w Królewcu sprowadził statek ze Szwecji, ale ponieważ statek był stary, nie był długo wykorzystywany. Później, ale jeszcze także w 1840 r. Królewiec zlecił zbudowanie „Gazelle” (Gazela), okazałego statku, który służył do morskiego połączenia Królewca z Gdańskiem (…)
Elblążanie, którzy w tym samym roku sprowadzili z Anglii parowiec „Schwalbe” (Jaskółka), byli tym razem bardziej zadowoleni z drugiej próby, niż z pierwszej. Spółkę zawiązało 5 kupców, którzy założyli przedsiębiorstwo, a ponieważ było to z myślą połączenia między Elblągiem a Królewcem, roztropnie uznano, że łódź będzie zbudowana na tyle płaskodennie, aby płycizny zalewowe, a zwłaszcza Zalewu Wiślanego, nie mogły stwarzać trudności w żegludze (…)
Akwarela z parowcem „Schwalbe” (Jaskółka) na wodach Tamizy w Londynie, przed rejsem do Elbląga w 1840 r.
(źródło: Ignatz Grunau und George Grunau 1795-1890 …)
Statek, niezwykle zgrabny i elegancko zbudowany, a mimo to szczególnie ciekawy jako pierwszy żelazny, który widziano w naszym regionie, miał trudną podróż z Londynu, gdzie został zwodowany, i już przy tej okazji pokazał się być bardzo sprawnym. Zarówno w cieśninie Kattegat, jak i w Skagerrak, cieszył się pełnym komfortem, w czasie gdy zwyczajowo wody te są w złym humorze. Dzielna łódź, mimo niewielkich rozmiarów, pokonała wszystkie trudności, jakie stawiał jej zazdrosny Pontus (grecki bóg mórz wewnętrznych – przypis C.W.). Statek dotarł bezpiecznie do Elbląga na początku września 1840 r.
Każdy, kto przeżył dzień, w którym ta łódź zawitała do Elbląga, z radością będzie to wspominał. Nie była to zwykła ciekawość tłumu gapiów, których zgromadziło się tysiące po obu stronach rzeki, ale radość, mniej lub bardziej świadoma, że zrobiono wielki krok naprzód dla naszej Prowincji, że to epokowe wydarzenie nie tylko dla samego miasta.
Takie chwile mają swoją magię, swoją świętość. Niewrażliwi i apatyczni mogą przejść obok nich obojętnie, ale w ludziach, którzy czują i myślą, wzbudzają entuzjazm (…)
Akwarela z parowcem „Schwalbe” (Jaskółka) na wodach morskich w 1840 r.
(źródło: Ignatz Grunau und George Grunau 1795-1890 …)
Już następnego dnia po swoim przybyciu statek obrócił rufę i przewiózł wielu wybranych mężów z zachodniej części Prowincji, a wraz z nimi wiele nadziei, na Sejm Hołdowniczy (nowo koronowany król Prus Fryderyk Wilhelm IV – przypis C.W.) w Królewcu (...)
Lista potencjalnych pasażerów pierwszego rejsu parowcem „Schwalbe” do Królewca na Sejm Hołdowniczy
we wrześniu 1840 r. (źródło: archiwum autora)
Gdy skończyły się uroczystości i wszystko wróciło na dawne tory, statek rozpoczął regularne rejsy. Przedsiębiorcy od samego początku wiedzieli, jak zapewnić temu nowemu połączeniu wodnemu duże zaufanie, kładąc nacisk na najwyższą regularność wypłynięć. To robiło pozytywne wrażenie, że statek, podobnie jak poczta, wyruszał punktualnie o wyznaczonej godzinie, nie zważając na maruderów i spóźnialskich, kimkolwiek by oni nie byli. Ludziom się podobało, gdy tak zwani dostojnicy, przyzwyczajeni do szczególnych względów, musieli tego doświadczyć (...)
Wkrótce nowa droga wodna stała się bardzo popularna. Nie można zapominać, że podróż drogą lądową trwała równie długo, a często nawet dłużej, ponieważ nie można było jeszcze myśleć o kolei, więc wielu wolało spędzić czas, który trzeba było przeznaczyć na podróż, na wygodnym statku, niż w ciasnym wagonie pocztowym.
Plac Fryderyka Wilhelma oraz Stary Rynek w Elblągu na litografiach z lat 30. XIX w.
(źródło: B. Satori-Neumann: Elbing im Biedermeier und Vormärz, Elbing 1933)
Dla większości z nich te podróże otworzyły również obszar, którego dotychczas całkiem nie znali. Kiedy statek cumował pod murami Fromborka i piękna katedra prezentowała się ciesząc oko, albo gdy płynęło się wzdłuż wspaniale zalesionych wzgórz kadyńskich, i gdzie spośród prastarych buków wyłaniał się marzycielsko dach klasztoru, niektórzy goście, a nawet miejscowi, ze zdziwieniem stwierdzali, że w naszej Prowincji są takie piękne okolice, zastanawiali się, czy nie lepiej wybrać się tu latem, zamiast do jakiegoś nudnego kąpieliska, żeby przyjrzeć się bliżej tym miejscom.
Bezpośrednim, wielce dobroczynnym skutkiem tego nowego połączenia parostatkiem było założenie nadmorskiego kurortu Krynica Morska (Kahlberg) na Mierzei Wiślanej. Ci, którzy nie mieszkali bezpośrednio nad samym morzem, mogli dotychczas korzystać jedynie z nadmorskich kurortów w okolicach Gdańska i Królewca. Było to tym bardziej przykre dla Elbląga i okolic, że od morza w linii prostej dzieli go ledwie kilka mil (kilkanaście kilometrów - przypis C.W.) (...)
Kurort w Krynicy Morskiej (Kahlbergu) na pocztówkach z końca XIX w. (źródło: fotopolska.eu)
Tylko nieliczni, głównie nauczyciele, wybierali na wakacyjny pobyt rybacką wioskę Kahlberg i zadowoleni z korzystania z samego nadmorskiego kurortu wyrzekli się wszelkich innych warunków ludzkiej egzystencji. Ale prawdziwy nadmorski kurort dostępny dla szerszej publiczności był możliwy tylko dzięki parowcowi. Bo morze mogło narzucić piasek na wydmy, które tworzą Mierzeję Wiślaną, ale nie mogło im dać ziemi, aby była możliwa produkcja zbóż.
Zabrali się oto elblążanie do pracy i w ciągu kilku lat powstał nadmorski kurort, który nie tylko może konkurować z większością innych, ale także ma swoje niepowtarzalne piękno, zarówno dzięki swojemu położeniu, jak i wybiegającemu w przyszłość artystycznemu gustowi, który został zastosowany do tego małego skrawka ziemi (…)
Akwarela z willą elblążanina Grunau’a w Krynicy Morskiej, z widokiem na Zalew Wiślany
(źródło: Ignatz Grunau und George Grunau 1795-1890 …)
Już w 1841 r. połączenie parowcem między Królewcem a Elblągiem było tak częste, że rezolutni przedsiębiorcy postanowili sprowadzić z Anglii drugi żelazny parowiec. Tenże, nazwany „Falke” (Sokół), przybył do Elbląga w listopadzie 1841 r. Ten również szczęśliwie przetrwał trudną podróż morską, choć jego dziób i łopaty trochę ucierpiały po drodze (…)
Rysunek z parowcem „Falke” (Sokół) na rzece Elbląg w Elblągu w połowie XIX w.
(źródło: Ignatz Grunau und George Grunau 1795-1890 …)
Ta łódź była nieco większa niż „Jaskółka”. Tamta miała tylko 24 konie mechaniczne mocy, zaś ta 32 konie mechaniczne. Poza tym „Sokół” był wygodniejszy i bardziej elegancki niż „Jaskółka”, a zdobyte doświadczenia zostały już wykorzystane. Dzięki tym dwóm statkom codzienna komunikacja między dwoma miastami była możliwa i istnieje od lat, z korzyścią zarówno dla społeczności, jak i przedsiębiorców.
Później dołączyła jeszcze trzecia łódź „James Watt”, która została zbudowana w samym Elblągu, i odtąd ta oraz „Sokół” obsługiwały połączenia między Elblągiem i Królewcem, a „Jaskółka” między Elblągiem a Krynicą Morską. Od czasu otwarcia Kolei Wschodniej sprawy przybrała jednak inny obrót (…)
Akwarela z parowcem „James Watt” na wodach morskich przy Piławie w połowie XIX w.
(źródło: Ignatz Grunau und George Grunau 1795-1890 …)
Konkurowanie z kolejami nie było możliwe, przynajmniej w ruchu pasażerskim, dlatego rejsy ograniczyły się tylko do kursowania „Jamesa Watta” między Królewcem a Elblągiem, natomiast „Sokoła” skierowano do Szczecina, aby stamtąd utrzymywać regularne połączenia z miastem Demmin. Oba statki są nadal używane w ten sposób, a Schwalbe nadal pośredniczy w komunikacji z Krynicą Morską (…)
Bardziej szczegółowo rozważyliśmy przedsięwzięcia, które podjęto w Elblągu, ponieważ dały one pierwszy impuls do ustanowienia regularnych połączeń parostatkami między poszczególnymi miejscowościami naszej Prowincji, które się do tego nadawały. W międzyczasie inne miasta również nie pozostawały w bezczynności. Zwłaszcza Kłajpeda próbowała w ten sposób skomunikować się z Królewcem (...)”.
Przykłady winiet gazet gdańskiej i kłajpedzkiej: „Danziger Dampfboot” z 1837 r. oraz „Memeler Damfboot” z 1857 r. (źródło: polona.pl oraz memel.klavb.lt)
Uwaga: Wbrew historii Copernicusa, parowce miały zdominować żeglugę i stać się świadectwem nowych czasów. Wskazuje na to choćby tytuł wydawanej od listopada 1831 r. gdańskiej gazety: „Danziger Dampfboot” czyli „Gdański Parowiec”. Nie było to jednak czasopismo techniczne, ale „Dziennik dla ducha, humoru, satyry, poezji, życia światowego i ludowego, sztuki, literatury i teatru”.
Z kolei w lipcu 1849 r. zaczęła się ukazywać w Kłajpedzie gazeta: „Memeler Dampfboot”, a więc „Kłajpedzki Parowiec”, którą pierwsi wydawcy określali jako „przyzwoitą i liberalnie prowadzoną gazetę”.
Po lewej – parowiec holujący barki na jednym z amerykańskich Wielkich Jezior. Po prawej – niemiecki parowiec holujący barki z drewnem na Niemnie (źródło: National Museum of the Great Lakes oraz www.bildarchiv-ostpreussen.de)
Uwaga: Parowiec „Schwalbe” (Jaskółka) okazał się być ważny również ze względu na historię budowy Kanału Elbląsko-Oberlandzkiego. Otóż w dniu 29 października 1860 r. przez wszystkie pochylnie (wówczas 4) oraz 5 śluz przeszły po raz pierwszy barki z drewnem. Łódź parowa „Schwalbe” skierowała się na jezioro Druzno, by przyholować do Elbląga te właśnie barki. Gazeta Elbinger Anzeigen poinformowała, że 30 października tenże holownik o godz. 6 wieczorem przybył do Elbląga z 6 barkami załadowanymi drewnem. Stwierdzono, że "wielka praca (budowa kanału) jest oto zakończona i z radością wita się budowniczego dzieła, Pana Bauratha Steenke.".
Wiemy, że częściowo rozbił się (osiadł) na morskim brzegu opodal zamku w Baldze, na wysokości wsi Kahlholz. To wschodnie wybrzeże Zalewu Wiślanego. Zgodnie z przekazem, statek w czasie sztormu, nienależycie zabezpieczony przez kapitana (?), miał zerwać się z liny kotwicznej. Jednak co się tak naprawdę wówczas wydarzyło? Przecież w czasie sztormu statki co do zasady albo odpowiednio wcześnie zawijają do portu (lub z niego za wcześnie nie wypływają), albo „sztormują” z dala od brzegu, nie stojąc w morzu na żadnych linach kotwicznych...
Po lewej – sztorm na Zalewie Wiślanym (litografia P. Ahrensa z 1864 r.). Po prawej – północna część Zalewu Wiślanego
z Cieśniną Piławską i Balgą na mapie Schroettera z przełomu XVIII i XIX w. Czerwonym łukiem zaznaczono fragment brzegu morskiego, gdzie mógł zostać wyrzucony Copernicus (źródło: www.onebid.pl oraz opracowanie własne,
archiwum autora)
Częściowo powinna w tym pomóc notka prasowa, zamieszczona w Gazecie Salzburskiej (Kaiserl. Königl. Privilegirte Salzburger Zeitung vom Jahre 1828, nr 226) z listopada 1828 r., cytowana za jedną z gazet berlińskich:
„Elbląski parowiec „Copernicus" opuścił Piławę podczas sztormu 17-go (października - przypis C.W.), aby zabrać kilku pasażerów do Królewca. Jednak wkrótce po wypłynięciu osiadł na mieliźnie przy Camstigall. Łódź ratunkowa zabrała pasażerów, w tym uratowano kilkoro dzieci. Dnia 18-go parowca nie było już widać w miejscu lądowania. Albo zatonął w nocy, albo dryfuje po Zalewie.”.
Po lewej – umiejscowienie Camstigall na mapie Reichsamt für Landes auf nahme „Pillau” z 1893 r. Po prawej – widok Camstigall od strony Zalewu Wiślanego na archiwalnej fotografii (źródło: David Rumsey Map Collection
oraz Das westliche Samland… Drezno 1922, s. 239)
Łącząc te dwie informacje (królewiecką z 1858 r. oraz salzbursko-berlińską z 1828 r.) można twierdzić, że Copernicus wypłynął 17 października 1828 r. (pomimo sztormu) z Piławy w kierunku Królewca, jednak wichura zniosła łódź nad zalewowy brzeg (mieliznę) jeszcze przy samej Piławie, na wysokości Camstigall.
Zbudowany w Glasgow drewniany parowiec łopatkowy „Mona’s Isle” w czasie sztormowej pogody w 1830 r.
na obrazie Samuela Waltersa (źródło: www.steam-packet.com)
W tymże Camstigall łódź ratunkowa (łodzie?) z Piławy uratowała pasażerów i załogantów. Rzucono linę kotwiczną, która jednak w nocy się zerwała, a jednostkę zdryfowało i wyrzuciło na przeciwległy brzeg Zalewu, pomiędzy Kahlholz i Balgą. Należy zatem domniemywać, że sztormowy wiatr zmienił się z czasem z zachodniego na północno-zachodni.
Widok wybrzeża z cyplem Kahlholz od strony Balgi oraz widok Balgi od strony Piławy
(źródło: www.bildarchiv-ostpreussen.de)
Dodatkowe, uzupełniające informacje o początkach elbląskiej żeglugi parowcowej przynosi wydawnictwo C.E. Rhode: „Powiat Elbląski pod względem topograficznym, historycznym i statystycznym” (Der Elbinger Kreis in topographischer, historischer und statistischer Hinsicht, Danzig 1869).
Tamże dowiadujemy się, że Copernicusa zamówiła spółka akcyjna zawiązana w Elblągu w 1827 r. Dnia 18 października 1828 r. w statek uderzyła burza o sile huraganu, w wyniku czego wieczorem zakotwiczył w pobliżu Piławy (a więc przy Camstigall), jednak po opuszczeniu przez kapitana i załogę, w wyniku pęknięcia liny kotwicznej, utknął na brzegu w Kahlholz, w pobliżu Balgi. Nienadający się do dalszej służby Copernicus został sprzedany, silnik służył do obsługi olejarni, a kadłub służył jako barka.
Widok miejscowości Kahlholz w okresie międzywojennym (źródło: www.bildarchiv-ostpreussen.de)
Pod wieloma względami historia Copernicusa przypomina o tragicznych losach piławskich pilotów portowych pod dowództwem Johanna Freidricha Steenke (patrz artykuł: Dziadek, ojciec lub syn – czyli ulice Steenke). W czasie sztormu w dniu 11 sierpnia 1818 r. angielski bryg „Industry” również wpadł na mieliznę w pobliżu Piławy, podobnie też na pomoc wypłynęła łódź pilotów z ratownikami. Również wtedy pękła lina kotwiczna, jednak nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności utonęło aż 14 marynarzy, w tym ojciec przyszłego budowniczego kanałów.
Po lewej – latarnia morska i statki w Cieśninie Piławskiej na drzeworycie Hermanna Pennera z 1881 r.
Po prawej – łódź ratunkowa płynąca do wraku statku (źródło: www.abebooks.com oraz
The Illustrated Catalogue of the International Exhibition, vol 2. London 1862, s. 127)
Już po śmierci Johanna Friedricha, w piławskiej drukarni ukazała się w 1819 r. książka jego autorstwa, zatytułowana: „Pilot w sztormie u podejścia do Piławy, czyli bardziej szczegółowe instrukcje jak dopłynąć do piławskiej cieśniny morskiej (głębiny) w sztormie nawet bez pilota.”. Należy domniemywać, że dekadę później, tj. w 1828 r. piławscy piloci byli zaznajomieni z tym podręcznikiem, a kapitan Kopernika niekoniecznie... Coś zatem poszło nie tak…
Autokarykatura Jana Matejki z 1872 r. – mająca ukazywać chaos panujący w jego domu podczas malowania
obrazu „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” (źródło: katalog.muzeum.krakow.pl)
Przypomnijmy również, że od około 1810 r. posiadłość w Camstigall opodal Piławy, gdzie początkowo dopłynął (zdryfował) Copernicus, należała nomen omen do dowódcy piławskich pilotów portowych Johanna Friedricha Steenke...
Aby poprawić bezpieczeństwo żeglugi i ustrzec się m.in. takich wypadków, Niemcy wybudowali wzdłuż północnych brzegów Zalewu tzw. Królewiecki Kanał Morski (Königsberger Seekanal), idący od Piławy po ujście Pregoły – jednak dopiero na przełomie XIX i XX wieku.
Podejście do Bałtijska i Cieśniny Piławskiej od strony wód zalewowych i Kaliningradu. Pomiędzy jachtem i cieśniną – mielizny. Po prawej stronie brzegi dawnego Camstigall. Takie statki (rosyjskie poduszkowce) nie muszą zważać na jakiekolwiek mielizny (autor: C. Wawrzyński)
Osobiście muszę się przyznać, że sam swego czasu wpłynąłem jachtem pod żaglami na mieliznę naprzeciwko Camstigall. Żaden z będących na pokładzie oczywiście książeczki J.F. Steenke nie czytał, ale był to początek sierpnia, z przepiękną, upalną pogodą. Jednak proszę wierzyć, że samo zepchnięcie jachtu balastowego i wyjście na żeglowne wody z tego miejsca nie było rzeczą prostą…
Ps. Więcej szczegółowych informacji o losach statku Copernicus – w tym o ewentualnej winie jego kapitana – dostarcza nam ówczesna lokalna elbląska prasa, a konkretnie Elbinger Anzeigen z drugiej połowy 1828 r. Ale o tym w części 2.
– koniec części 1 –
Cezary Wawrzyński
Ostróda, luty/marzec 2023 r.
Galeria zdjęć