Kraina Kanału Oberlandzkiego

Logo 160. rocznicy otwarcia Kanału Elbląskiego
Pomnik św. Wojciecha z wiosłem w śląskim Mikołowie
08 kwietnia 2020

Ostatnia Wielkanoc świętego Wojciecha

Tekst dedykowany przewodnikom (przyszłych) wycieczek

 

     Do jeziora Druzno, będącego niegdyś morską zatoką, uchodzi od południa Kanał Elbląski. Leży więc ono poza granicami kanału, ale jednocześnie przynależy do systemu żeglugowego Kanału Elbląskiego. Bez niego (oraz wypływającej z niego rzeki Elbląg) jeziora Oberlandu nie miałyby wodnego połączenia z Morzem Bałtyckim.

     Płynąc (choć bardziej jadąc) od strony morza właśnie, można spróbować podążać „wodnym szlakiem” wytyczonym jeszcze przez św. Wojciecha. Warto też przypomnieć sobie tę historię, wszak powiązaną z początkami polskiej państwowości, gdzieś tak w okolicach Wielkiej Nocy…

     Opowieść pozwolą zilustrować m.in. kwatery z płaskorzeźbami scen figuralnych z prawego skrzydła tzw. Drzwi Gnieźnieńskich, wykonanych za panowania Mieszka III Starego (ok. 1122-1202), syna Bolesława Krzywoustego. Znajdują się one w portalu wewnętrznym archikatedry gnieźnieńskiej. Odlane z brązu dwuskrzydłowe drzwi są bodaj najcenniejszym zabytkiem sztuki romańskiej w Polsce.

 

Rejs św. Wojciecha. Portal Archikatedry i Drzwi Gnieźnieńskie

Widok portalu archikatedry i osadzonych w nim Drzwi Gnieźnieńskich (autor: M. Cieszewski)

 

Pierwszy „polski” rejs morsko-śródlądowy

     Paradoksem jest, że pierwszy, opisany i w jakiś sposób udokumentowany „polski” rejs po przybrzeżnych wodach morskich i śródlądziu odbyli Czesi - a więc pochodzący z kraju bez dostępu do morza, a na dodatek istotna część tej „wodnej” wyprawy miała miejsce na obszarze, który dziś można przejechać lub przejść suchą stopą... Tymi pierwszymi żeglarzami byli praski biskup Wojciech, jego przyrodni brat Radzim oraz subdiakon Bogusza.

 

Rejs św. Wojciecha. Pomnik dwóch braci Sławnikowiców w rodzinnych Libicach nad Cidlinou

Pomnik dwóch pielgrzymów: świętego Wojciecha i jego brata świętego Radima w rodzinnych Libicach nad Cidlinou (autor: Ondrej Korinek)

 

     Punktem wyjścia próby opisu tegoż rejsu jest „Świętego Wojciecha żywot pierwszy” (tyt. oryg. Vita sancti Adalberti episcopi Pragensis) Jana Kanapariusza (Ioannes Canaparius), mnicha i opata benedyktyńskiego klasztoru na rzymskim wzgórzu Awentynie (w tłumaczeniu Kazimierza Abgarowicza). Żywot został spisany około lat 998-999, a więc w czasie „tuż po” wyprawie, na podstawie bezpośredniej relacji jej uczestnika Radzima-Gaudentego.

 

Rejs św. Wojciecha. Passio Sti Adalberti – "Pasja św. Wojciecha"

Fragment jednego z rękopisów Passio Sti Adalberti – "Pasji św. Wojciecha"

(źródło: Herzog August Bibliothek Wolfenbüttel)

 

Wczytując się w Żywot.

    „Następnie ostrząc i przygotowując miecz słowa Bożego przeciw okrutnym barbarzyńcom i bezecnym bałwochwalcom, zaczął rozważać, z kim najpierw, z kim potem należy rozpocząć walkę; czy ma udać się do Luciców (Wieleci, północni Słowianie połabscy – przyp. C.W.), którzy żyją z łupienia chrześcijan i krzywdy biednych ludzi, czy do kraju Prusów, których bogiem brzuch i chciwość idąca w parze z morderstwem (...)

 

     Uwaga: Wedle Gerarda Labudy (Święty Wojciech. Biskup – Męczennik. Patron Polski, Czech i Węgier, 2000) biskup Wojciech przybył do Gniezna w pierwszych dniach marca 997 r. W tymże roku święta Wielkiejnocy przypadały na dzień 28 marca. Miałby je zatem spędzić razem z księciem Bolesławem oraz swoim bratem Sobiesławem (jedyny ocalały, oprócz Wojciecha i Radzima, z rzezi rodu Sławnikowiców w 995 r. i przebywający na służbie piastowskiej). To by znaczyło, że zaraz po tych świętach Wojciech (jako misjonarz) wyruszył w swą ostatnią drogę..., docierając do Gdańska przed niedzielą, 11 kwietnia 997 r. - kiedy to chrzcił okolicznych pogan.

     Istnieje też pogląd, że biskup Wojciech mógł wyruszyć z Gniezna wcześniej i swoją ostatnią Wielkanoc spędził w Gdańsku. W rejs gdańską łodzią w kierunku pruskich brzegów wypłynął prawdopodobnie we wtorek, 13 kwietnia 997 r.  

 

      Gdy tak się wahał, wydała mu się lepsza myśl, żeby pójść zwalczać bożków i bałwany w kraju Prusów, gdyż ta kraina była bliższa i znana wspomnianemu księciu (Bolesław Chrobry – przyp. C.W.). Książę zaś poznawszy jego zamiary, daje mu łódź i dla bezpieczeństwa podczas podróży zaopatruje ją w trzydziestu wojów.

    On zaś przybył najpierw do miasta Gdańska, położonego na skraju rozległego państwa i dotykającego brzegu morza. Tu, gdy miłosierny Bóg błogosławił jego przybyciu, gromady ludu przyjmowały chrzest.” (...)

 

Rejs św. Wojciecha. Współczesna replika łodzi Wikingów na pochylni Buczyniec

Replika dawnej łodzi w 2010 r. – w czasie jubileuszu 150. rocznicy uruchomienia Kanału Elbląskiego –

płynąca od pochylni Buczyniec w kierunku jeziora Druzno (źródło: info.elblag.pl)

 

     Uwaga: informacja o łodzi od księcia Bolesława bywa interpretowana rozmaicie, m.in. mając stanowić dowód wodnej podróży łodzią z samego Gniezna aż do Gdańska, rzekomo możliwej dzięki innym, wyższym stosunkom wodnym we wczesnym średniowieczu oraz dodatkowo wysokim stanom wód po wiosennych roztopach (początek kwietnia 997 r.). Wydaje się, że byłoby to jednak możliwe dopiero w okolicach XII/XIII wieku (rozlewiska Kanału Bachorze). Ponoć dowodzić to może również podróży częściowo lądowej, a częściowo wodnej - po wodach dolnej Wisły - co jest z kolei wielce prawdopodobne.

     Jednak dopuszczalne jest także inne tłumaczenie tego przekazu. Możliwe, że z rozkazu Chrobrego przydzielono mu łódź na terenie podległego księciu Pomorza gdańskiego lub nawet w samym Gdańsku. Gdyby bowiem około roku 2969 ktoś przeczytał antyczną gazetę, że prezydent USA Richard Nixon (zgodnie z prawdą) wyposażył 1000 lat wcześniej niejakiego Neila Armstronga i jego dwóch towarzyszy w rakietę i statek kosmiczny, aby polecieli na Księżyc, to przecież ta podróż statkiem (kosmicznym) nie zaczęła się w Waszyngtonie (jakby można by było mniemać i twierdzić), ale na Przylądku Canaveral na Florydzie.

 

Kontynuując Żywot.

     „Nazajutrz zaś pożegnawszy się ze wszystkimi, wstępuje do łodzi i uniesiony na morze znika oczom wszystkich, którzy już nigdy potem nie mieli go ujrzeć. Szybko płynąc przebywa drogę i po kilku dniach wysiada na brzeg morski, a łódź wraz ze zbrojną strażą zawraca.".

 

Rejs św. Wojciecha. Przybycie Wojciecha łodzią do kraju Prusów - kwatera Drzwi Gnieźnieńskich

Wyprawa misyjna św. Wojciecha - fragment Drzwi Gnieźnieńskich z XII w. Skrzydło prawe: przybycie Wojciecha łodzią

do kraju Prusów w 997 r. - z dwoma mnichami: przyrodnim bratem Radzimem (Gaudentym) i Boguszem

(Benedyktem) oraz eskortą przewodników. Na brzegu stoją uzbrojeni Prusowie (autor: M. Cieszewski)

 

     Dokąd dopłynęli łodzią z Gdańska biskup misyjny Wojciech i jego towarzysze? Tego zapewne się nie dowiemy. Pozostają badania, a także liczne na tenże temat teorie.

     Przede wszystkim rozważane są dwa główne „kierunki geograficzne” wyprawy, a w ich ramach różne miejsca oraz obiekty fizjograficzne. Jedna z dominujących hipotez to „teoria sambijska”. Powstała w oparciu o przekazy prawdopodobnie z czasów krzyżackich (niemal trzysta lat po śmierci świętego), choć twierdzi się również, że na kanwie przekazów duńskich z XI wieku. Teoria ta bazuje na założeniu, że miejscem misji było wybrzeże Półwyspu Sambijskiego. Mogła to być zatem m.in. miejscowość Tenkitten (obecnie ros. Letnoje, północna nasada Mierzei Wiślanej) bądź okolica ujścia Pregoły do Zalewu Wiślanego.

     Druga możliwość to „teoria pomezańska”, zakładająca dotarcie ekspedycji do ówczesnych południowych krańców Zalewu Wiślanego, w okolicach Świętego Gaju.

 

Rejs św. Wojciecha.. Delta Wisły i jezioro Druzno ok. 1300 r. wg H. Bertrama

Próba rekonstrukcja kształtu delty Wisły ok. 1300 r. wg Bertrama. Linią przerywaną wyznaczono brzegi Zalewu Wiślanego i jeziora Druzno w latach 20. XX w. W prawym dolnym rogu Heiligenwalde – Święty Gaj

(źródło: H. Bertram: Das-Weichsel-Nogat-Delta, 1924)

 

Domniemane miejsce przybycia (przybicia) łodzi

     Gdzie zatem dotarła wyprawa, u jakich brzegów skończył się rejs i w jakiej okolicy miała miejsce męczeńska śmierć biskupa Wojciecha?

     Jak słusznie raczył zauważyć Gerard Labuda (Święty Wojciech. Biskup – Męczennik...): „to nie Misjonarz ze swoimi dwoma towarzyszami stanął na rozstajnej drodze, lecz postawili go przed nią historycy niezdecydowani, czy mają go wysłać na daleki półwysep sambijski, czy raczej do bliższej Pomezanii (...) w obu najstarszych żywotach, Żywocie I i Żywocie II (łac. Sancti Adalberti Pragensis episcopi et martyris vita altera, autorstwa św. Brunona z Kwerfurtu ok. 1004 roku – przyp. C.W.) nie znajdziemy informacji dostatecznie wyraźnych, które by tę kwestię rozstrzygały w tę czy w drugą stronę. Argumentacja zmienia się z reguły w nadinterpretację, a o wyborze interpretacji decyduje często z góry powzięte stanowisko.”

 

     Skoro tak, to należy wyjaśnić, że autor niniejszego artykułu powziął (z góry) stanowisko i przekonanie, że miejsce przybycia oraz śmierci biskupa Wojciech to okolice Świętego Gaju (niem. Heiligenwalde) w Gminie Rychliki na Żuławach Elbląskich, w linii prostej 14 km na zachód od pochylni Buczyniec.

     Stosownie do takich założeń, należało szukać miejsc i obiektów terenowych, które mogłyby odpowiadać relacjom zawartym w napisanych „pasajach” i „żywotach” świętego… Należy przy tym mieć na uwadze, że w średniowiecznych przekazach odmiennie mówi się, że akacja dzieje się albo na brzegu morskim, albo rzecznym; że czasem mowa o wodach morskich, a czasem rzecznych. Paradoksalnie jedno nie musi wykluczać drugiego, można bowiem śmiało założyć, że misja działała na terenie bezpośredniego styku wód morskich (zalewowych) z wpadającymi doń rzekami (ciekami wodnymi). Ponadto dla śródlądowych Czechów wody nawet płytkiego Zalewu powinny wydawać się morzem…

 

Rejs św. Wojciecha.. Przedwojenna mapa okolic Świętego Gaju z pomostem bągardzkim

Plan sytuacyjny miejsc w pobliżu Świętego Gaju (Heiligenwalde) na niemieckiej mapie okolic Dzierzgonia, z 1911/1930 r. Po lewej Bągart, po prawej Kwietniewo. Kolorami oznaczono: niebieskim - hipotetyczne brzegi „morskie” Zalewu Wiślanego w kwietniu 997 r.; pomarańczowym - pomost bągardzki; żółtym - wysepkę śródlądową; zielonym - wody rzeczne dolinki; czerwonym - dwa grodziska pruskie; fioletowym - najbliższe Świętego Gaju wzgórze nad rzeczką Młynówką (źródło: opracowanie własne)

 

     Co znaczyć mogło w dawnych kategoriach kilka dni, w tym przypadku żeglugi? Zapewne było to (a nadal bywa) niejednoznaczne. Przykładowo wedle chrześcijan Jezus zmartwychwstał po 3 dniach, choć godzinowo byłoby to niewiele ponad 1,5 doby...

      Przy założeniu, że wiatr był sprzyjający (rejs bez konieczności halsowania), a osiągana prędkość wynosiła 5 węzłów (ok. 9 km/godz.), to w ciągu 1 dnia można było przepłynąć maksymalnie do 130 km, gdyż około 14 godzin jest od wschodu do zachodu słońca w połowie kwietnia.

     W przypadku wersji sambijskiej (odpowiednio 120 i 140 km) możliwe jest to wyłącznie teoretycznie, przy idealnych warunkach pogodowych, płynięciu od samego świtu do zmierzchu i dokładnie „w punkt”. Przyjąć zatem należy, że rejs taki musiałby trwać dwa, jeśli nie trzy dni żeglugowe.

     Podobnie jest w przypadku wersji pomezańskiej. Droga byłaby co prawda w linii „prostej” (choć łamanej) krótsza (niespełna 90 km), ale niewątpliwie wymagająca po trosze halsowania (płynięcie początkowo na wschód, następnie na południe i w końcu na południowy zachód), a w początkowej fazie wymuszająca lawirowanie pomiędzy wysepkami delty Wisły.

 

     Tak więc w okolice Bągartu i Świętego Gaju również teoretycznie można było dopłynąć z Gdańska w ciągu jednego dnia, ale zapewne w praktyce sprowadziłoby się to także do dwóch, a nawet trzech kolejnych dni żeglugi. Z tego też punktu widzenia miejscem docelowym raczej nie mogły być okolice Truso (podobnie jak inne lokalizacje pomiędzy Gdańskiem i Truso), gdyż leżą one pośrodku hipotetycznych tras i można tam było dopłynąć w ciągu jednego dnia...

     Odrębny temat, to żegluga nocna. Zupełnie odmienne zagadnienie to płynięcie na wiosłach. W przypadku żeglugi zalewowej, zwłaszcza na węższych akwenach, takie przemieszczanie się mogło być nawet dominujące.  Nie zmienia to jednak generalnie wyliczeń: na przebycie drogą wodną z Gdańska w okolice (dawnego) Truso należało spożytkować 1 dzień żeglugowy (maksymalnie 2 dni), na dotarcie do ostatecznego celu podróży misyjnej - 3 dni żeglugowe.  

 

Rejs św. Wojciecha. Chrzest nawróconych pogan - kwatera Drzwi Gnieźnieńskich

Wyprawa misyjna św. Wojciecha - fragment Drzwi Gnieźnieńskich. Skrzydło prawe: chrzest nawróconych pogan.

Scena nawiązuje do przekazu o nawracaniu pogan pomorskich, symbolicznie ukazuje zamierzony chrzest

pogan pruskich (autor: M. Cieszewski)

 

Kolejne fragmenty Żywota.

     „On zaś podziękował przewoźnikom oraz ich panu za oddane usługi i pozostał tam z dwoma braćmi, z których jednym był kapłan Benedykt, drugim umiłowany i od dzieciństwa towarzyszący mu brat Gaudenty.”. 

 

     To zdanie sugeruje, że po drodze powinien być jakiś nocny przystanek, zapewne znana gdańszczanom (może nawet pomorska - słowiańska) przystań na zachodnim brzegu Zalewu (wzmianka o „ich panu” raczej ponownie wyklucza Truso na brzegu wschodnim, które nadto już wówczas nie powinno istnieć...), gdzie pozyskano nowych przewodników, a co najmniej tłumacza. To musiało wydłużyć rejs o dodatkowy dzień.

      Tam też prawdopodobnie tenże „ich pan” zasugerował, aby przydzielona przez Chrobrego zbrojna straż na tę chwilę odstąpiła, z uwagi na konieczność uniknięcia prowokacji na niespokojnym, ciągle „wojennym” pograniczu słowiańsko-pruskim. Jeszcze ważniejszą rzeczą było znalezienie koniecznego tłumacza.

    Taka interpretacja nie przekreśla co prawda wersji "sambijskiej", prawdopodobieństwo której jednak umniejsza fakt stosunkowo szybkiego wykupienia ciała „dopiero co” zamordowanego biskupa (sądzić należy, że drogą lądową) przez księcia Bolesława.

 

     „Wtedy z wielką ufnością wielbiąc Chrystusa wchodzą na małą wyspę, która otoczona wijącą się wokół rzeką, przedstawia się przybyszom jako krąg.”.

 

Rejs św. Wojciecha. Dawna wyspa na północ od Świętego Gaju - w kwietniu 2018 r.

Po lewej - domniemana wyspa (kilkaset metrów na północ od Świętego Gaju), gdzie mogli dotrzeć misjonarze. 

Po prawej - widok ze szczytu wyspy na dawną dolinę zalewową w kwietniu 2018 r. (autor: C. Wawrzyński)

 

     Na podstawie analizy zdjęć satelitarnych można z dużą dozą pewności określić, jaki maksymalny zasięg miał niegdyś Zalew Wiślany, będący zatoką bałtycką, a której obecne jezioro Druzno jest ledwie niewielkim fragmentem. Trudno jednak stwierdzić, gdzie kończył się dokładnie brzeg tego akwenu w końcu X wieku, a konkretnie w kwietniu 997 r.

 

Rejs św. Wojciecha. Plan sytuacyjny rzeki Dzierzgoń - mapa Steenkego z lipca 1822 r.

Fragment "Planu sytuacyjnego rzeki Dzierzgoń" (niem. Sorge). Dolina rzeki Dzierzgoń pomiędzy Bągartem i Świętym Gajem. Jedna z pierwszych (jeśli nie pierwsza w ogóle) prac zawodowych G.J. Steenke. Plan narysowany w 1805 r.

i skopiowany przez Steenke w lipcu 1822 r. (źródło: zbiory Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz

w Berlinie; C. Wawrzyński)

 

Pomosty bągardzkie

     Południowy kraniec Zalewu sięgał we wczesnym średniowieczu maksymalnie okolic Dzierzgonia (niem. Christburg) - Prakwice, Adamowo - jakieś 7 do 8 km na południe od Świętego Gaju.

 

Rejs św. Wojciecha.. Znaleziska archeologiczne na Żuławach pod koniec XIX w. wg H. Conwentza

Mapa przeglądowa znalezisk archeologicznych z wydawnictwa H. Conwentza. Na północ i na południe od Bągartu pomosty w poprzek doliny rzeki Dzierzgoń (niem. Sorge), znakiem „x” oznaczono miejsce znalezienia łodzi żaglowej

w czasów Wikingów (źródło: Die Moorbrücken im Thal der Sorge auf der Grenze zwischen Westpreussen

und Ostpreussen, 1897)

 

    Jednak żeglugę w kierunku południowym (jeśli dalsze wody były w ogóle jeszcze żeglowne) musiały ograniczać tzw. pomosty bągardzkie, a w tym przypadku najbardziej wysunięta na północ grobla (pierwotnie konstrukcja drewniano-ziemna), prawdopodobnie wybudowana jeszcze w czasach rzymskiego szlaku bursztynowego.

 

Rejs św. Wojciecha. Rysunek przekroju podłużnego pozostałości grobli w dolinie rzeki Dzierzgoń wg H. Conwentza

Rysunek przekroju podłużnego pozostałości grobli w dolinie rzeki Dzierzgoń wg H. Conwentza, wykopy nr X i XI

(źródło: Die Moorbrücken im Thal der Sorge...)

 

     Grobla północna, wydatowana na lata 199 p.n.e. – 186 n.e. (T. Ważny: Badania dendrochronologiczne „pomostów” w Świętym Gaju i w Nowcu, woj. Elbląskie, 1998) została „odziedziczona” przez Prusów i służyła transportowi lądowemu w poprzek doliny i wód zalewowych, łącząc brzeg wschodni i zachodni - przed Bągartem (od strony Elbląga), a na wysokości Świętego Gaju.

 

Rejs św. Wojciecha. Pomost bągardzki pod koniec XIX w. oraz na początku XXI w. - widok w kierunku Świętego Gaju

Po lewej – archiwalna fotografia miejsca z północnym pomostem bągardzkim (wykop nr VIII), widok od strony Bągartu na Święty Gaj. Po prawej –  widok niemal tego samego miejsca w kwietniu 2018 r. (źródło: Die Moorbrücken im Thal

der Sorge...; autor: C. Wawrzyński)

 

     Groble po raz pierwszy badał w 1896 r. i opisał w 1897 r. botanik i przyrodnik Hugo Wilhelm Conwentz (Die Moorbrücken im Thal der Sorge...). Według niego pomost na wysokości Bągartu i Świętego Gaju liczył 1.231 m długości.

 

Rejs św. Wojciecha. Pomost bągardzki pod koniec XIX w. - wykop archeologiczny

Wykop nr IX w trakcie badań w 1896 r. (źródło: Die Moorbrücken im Thal der Sorge...) 

 

     Bezpośrednim dowodem uprawiania żeglugi zalewowej na tym terenie jest odkryty w 1894 r. podczas prac melioracyjnych tzw. wrak spod Bągartu – dębowy kadłub klepkowej łodzi wiosłowo-żaglowej o długości ok. 12 m, pochodzący z około X wieku.

 

Rejs św. Wojciecha. Łódź z czasów Wikingów spod Bągartu - model w skali 1:75

Model łodzi z Bągartu (w skali 1:75) w muzeum gdańskim w 1895 r.

(źródło: H. Bertram: Das-Weichsel-Nogat-Delta, 1924)

 

Tajemnicza wyspa

     Wydaje się, że jedynym miejscem w okolicy, spełniającym kryterium małej, okrągłej wyspy (tu o średnicy ok. 70 m), do której dopłynęli misjonarze, jest wzniesienie leżące 450 m na północ od współczesnego ołtarza polowego w Świętym Gaju. Tam zatem mogli wyjść i po raz pierwszy postawić stopę na pruskim brzegu biskup Wojciech i jego towarzysze. Niewielki dziś ciek wodny płynący tamtejszą doliną mógł być w tamtym miejscu bardziej spiętrzony i szerszy, kiedy to wyżej i dalej sięgały wody Zalewu.

    Wygląda na to, że właśnie z powodu pomostów bągardzkich zaginioną osadą Cholinum (Cholinun) nie mogły być raczej Pachoły (niem. Pachollen), leżące ponad 5 km na południe od tej drewniano-ziemnej przegrody. Przy czym miejscowość ta powinna być wykluczona jako miejsce dotarcia tam drogą wodną. Nie wyklucza to jej jednak z rozważań, jako miejsce dokąd misjonarze mogli dotrzeć w następnych dniach pieszo…

 

Rejs św. Wojciecha. Dawna wyspa na północ od Świętego Gaju - m.in. na mapie hipsometrycznej

Dawna wyspa opodal Świętego Gaju - hipotetyczne miejsce dotarcia łodzi św. Wojciecha, na mapie hipsometrycznej

(po lewej) i ortofotomapie (źródło: Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Olsztynie)

 

Podsumowując przedstawione informacje: tuż przed połową kwietnia 997 r. duża łódź z biskupem Wojciechem (Adalbertem), jego bratem przyrodnim Radzimem (Gaudentym) i subdiakonem Boguszą (Benedyktem) oraz grupą zbrojnej ochrony i członkami załogi wypływa z Gdańska na wody morskie i Zalewu Wiślanego; rejs trwa 2, a najpewniej 3 dni. Po drodze zawijają do „przyjaznej przystani”, gdzie ekspedycja pozyskuje mniejszą łódź z miejscowymi przewodnikami. Około piątku, 16 kwietnia docierają do niewielkiej, okrągłej wyspy na południowo-wschodnim brzegu zalewowej zatoki, przy wpadającej do niej rzeczce; większa łódź w międzyczasie zawraca, natomiast w mniejszej pozostaje i ostatecznie na pruski ląd schodzi wymieniona trójka (z tłumaczem).

 

Męczeństwo i śmierć świętego Wojciecha

Wedle przekazu Żywota.     

     „Atoli tamtejsi mieszkańcy nadchodząc i bijąc pięściami odpędzili ich. A jeden z nich porwawszy z łodzi wiosło przystąpił bliżej do biskupa i właśnie w chwili, gdy ten z księgi odśpiewywał psalmy, uderzył go mocno między łopatki. Skutkiem wstrząsu księga wypada z rąk i rozlatuje się, a on sam z wyciągniętą głową i członkami leży obalony na ziemi. Lecz temu, co działo się w głębi świętej duszy mimo obitego ciała, wnet dała wyraz radość serca w następujących słowach: - Dzięki Ci, Panie, że jeśli nie więcej, to przynajmniej jeden cios otrzymać zasłużyłem dla mego Ukrzyżowanego.

     Potem zaś przeprawił się na drugi brzeg rzeki, gdzie pozostał przez sobotę (17 kwietnia - przyp. C.W.).”. 

 

Pierwsze grodzisko – Cholinum (urbs Cholinun)

     W pobliżu miejsca hipotetycznej wyspy jako miejsca lądowania wyprawy, znajdowały się dwa grodziska pruskie. Bliższe (niem. Schwedenberg), w odległości ok. 1,0 km na wschód, leżące przy drodze do pomostu w Świętym Gaju - na południe od doliny z ciekiem wodnym i wyspą. Grodzisko to jest współcześnie (za prof. Stanisławem Mielczarskim) identyfikowane z legendarnym, wymienionym w „Pasji z Tegernsee” grodziskiem Cholinun.

     Przeprawa na drugi, północny brzeg mogła w tym przypadku oznaczać na brzeg bezpieczniejszy. Być może była to granica dwóch różnych plemiennych jednostek terytorialnych. Można nawet założyć, że był to przeciwległy i nieodległy brzeg wąskiego, kończącego się Zalewu… Przybysze albo rozpatrywali, co mają czynić dalej, albo też mieli czekać na znak i zgodę pruskich strażników na marsz ku grodowi, gdzie zwoływano wiec.

 

Rejs św. Wojciecha. Kazanie misyjne Wojciecha do Prusów - kwatera Drzwi Gnieźnieńskich

Wyprawa misyjna św. Wojciecha - fragment Drzwi Gnieźnieńskich. Skrzydło prawe: kazanie misyjne Wojciecha

do Prusów (źródło: polskazachwyca.pl/alizada studios)

 

Wedle przekazu Żywota. 

     „Pod wieczór zaś (sobota, 17 kwietnia - przyp. C.W.) pan osady zaprowadził tam Bożego bohatera Wojciecha. Zewsząd gromadzi się bezładnie pospólstwo i z wściekłym krzykiem i psim wyciem oczekuje, co ten z nim pocznie. Wtedy święty Wojciech zapytany, kim jest, skąd pochodzi i z jakiego powodu tam przybył, tak odrzekł łagodnym głosem:

     - Z pochodzenia jestem Słowianinem, nazywam się Adalbert, z powołania zakonnik; niegdyś wyświęcony na biskupa, teraz z obowiązku jestem waszym apostołem. Przyczyną naszej podróży jest wasze zbawienie, abyście porzuciwszy głuche i nieme bałwany, uznali Stwórcę waszego, który jest jedynym Bogiem i poza którym nie ma innego boga; abyście wierząc w imię jego mieli życie i zasłużyli na zażywanie w nagrodę niebiańskich rozkoszy w wiecznych przybytkach.”. 

 

Rejs św. Wojciecha. Dawne grodzisko pruskie opodal Świętego Gaju - na mapie hipsometrycznej

Hipotetyczne Cholinum - ruiny grodziska pruskiego na wschód od Świętego Gaju, na mapie hipsometrycznej

(źródło: Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Olsztynie)

 

    Była to zapewne pierwsza próba „nawrócenia” mieszkańców Cholina, naprzeciwko grodu, przy trakcie handlowym.

 

     „Tyle święty Wojciech. Ci zaś, już przez cały ten czas z oburzeniem i krzykiem miotając przeciw niemu bluźniercze słowa, śmiercią mu grożą. I natychmiast uderzając kijami o ziemię, przykładają pałki do jego głowy i złowrogo zgrzytając zębami przeciw niemu: - Uważaj to za wielkie szczęście - krzyczą - żeś aż tutaj bezkarnie przybył; lecz jak szybki powrót może ci uratować życie, tak najmniejsza zwłoka przyniesie ci śmierć. Nas i cały ten kraj, na którego krańcach my mieszkamy, obowiązuje wspólne prawo i jeden sposób życia; wy zaś, którzy rządzicie się innym i nieznanym prawem, jeśli tej nocy nie pójdziecie precz, jutro zostaniecie ścięci.

     Gdy więc jeszcze tej samej nocy wsadzono ich do łódki, popłynęli z powrotem i wylądowawszy pozostali pięć dni (do czwartku, 22 kwietnia - przyp. C.W.) w pewnej wiosce.”. 

 

Rejs św. Wojciecha. Trakt i ruiny Cholinum - w kwietniu 2018 r.

Dawny trakt u stóp Cholinum w kwietniu 2018 r. Pozostałości grodu z lewej strony drogi (autor: C. Wawrzyński)

 

     Jest możliwe, że misjonarze powrócili do owej przystani, gdzie zakończyli pierwszy dzień żeglugi. Nie powinno to stanowić wielkiego wyzwania, gdyż szerokość Zalewu na wysokości Świętego Gaju nie przekraczała 2 km, a odległość do głównego cypla w okolicach Stalewa wynosiła ok. 9 km. Nie ulega też raczej wątpliwości, że miejscowy tłumacz powinien znać się na przybrzeżnym żeglowaniu.

     Co do próby „nawracania”, to wiele wskazuje na to, że mieszkańcy grodu ostrzegli przybyszy, żeby nie bezcześcili ich świętych miejsc i uświęconych tradycji, dając im wszakże czas na bezpieczne odejście (odpłynięcie)... Podana liczba dni pozwala na datowanie poszczególnych faz misji, od wypłynięcia z Gdańska do śmierci Wojciecha.

 

Rejs św. Wojciecha. Wnętrze dawnego Cholinum - w kwietniu 2018 r.

Szczyt wzgórza w kwietniu 2018 r. Współczesne wnętrze Cholinum (autor: C. Wawrzyński)

 

Śmierć według Żywota.

     „Już przy różowym brzasku dzień wstawał (piątek, 23 kwietnia - przyp. C.W.), gdy oni w dalszą ruszyli drogę, śpiewaniem psalmów skracając ją sobie i ciągle wzywając Chrystusa, słodką radość życia. Minąwszy knieje i ostępy dzikich zwierząt, około południa wyszli na polanę. Tam podczas mszy odprawianej przez Gaudentego, święty mnich przyjął komunię świętą, a po niej, aby ulżyć zmęczeniu spowodowanemu wędrówką, posilił się nieco (...)

 

Rejs św. Wojciecha. Ostatnia msza biskupa Wojciecha - kwatera Drzwi Gnieźnieńskich

Wyprawa misyjna św. Wojciecha - fragment Drzwi Gnieźnieńskich. Skrzydło prawe: ostatnia msza biskupa Wojciecha (źródło: polskazachwyca.pl/alizada studios)

 

     I wypowiedziawszy jeden werset oraz następny psalm, wstał z murawy, i zaledwie odszedł na odległość rzuconego kamienia lub wypuszczonej strzały, siadł na ziemi. Tu zmorzył go sen; a ponieważ znużony był długą podróżą, więc całą mocą ogarnął go senny spoczynek.

    W końcu gdy wszyscy spali, nadbiegli wściekli poganie, rzucili się na nich z wielką gwałtownością i skrępowali wszystkich.”. 

 

     Uwaga: Należy sądzić, że przybysze naruszyli (niekoniecznie nieświadomie) tamtejsze tabu, święte dla Prusów miejsce ich kultu. Zauważmy, że tym sprawcą mógł być jedynie Wojciech – wszak oddalił się na odległość wypuszczonej strzały i ostatecznie to on jedynie poniósł śmierć... Dalsze postępowanie Prusów świadczy o rodzaju jakiegoś karzącego (jak i odstraszającego) rytuału... Na podstawie opisu zwyczajów Prusów (Estów; z podróży Wulfstana do Truso) należy sądzić, że dodatkową karą było niepochowanie ciała, gdyż pruskim obyczajem było ciałopalenie.

 

Rejs św. Wojciecha. Śmierć męczeńska Wojciecha - kwatera Drzwi Gnieźnieńskich

Wyprawa misyjna św. Wojciecha - fragment Drzwi Gnieźnieńskich. Skrzydło prawe: śmierć męczeńska Wojciecha

23 kwietnia 997 r. Scena przebicia oszczepem i obcięcia głowy (autor: M. Cieszewski)

 

     „Z rozwścieczonej zgrai wyskoczył zapalczywy Sikko i z całych sił wywijając ogromnym oszczepem, przebił na wskroś jego serce. Będąc bowiem ofiarnikiem bożków i przywódcą bandy, z obowiązku niejako pierwszą zadał ranę. Następnie zbiegli się wszyscy i wielokrotnie raniąc nasycali swój gniew. Płynie czerwona krew z ran po obu bokach; on stoi modląc się z oczyma i rękami wzniesionymi ku niebu.”. 

 

     Ów "prowodyr" i „przywódca bandytów” był zapewne miejscowym kapłanem, opiekującym się uświęconym (zbezczeszczonym?) miejscem.

 

Rejs św. Wojciecha. Śmierć św. Wojciecha oczami polskich dzieci - "Przyjaciel Dzieci" z 1864 r.

Stosunkowo okrutny obraz śmierci (jak na współczesne standardy) biskupa Wojciecha w książce dla polskich dzieci

z 1864 r. (źródło: Śląska Biblioteka Cyfrowa) 

 

     „Zbiegli się zewsząd z bronią okrutni barbarzyńcy, z nienasyconą jeszcze wściekłością oderwali od ciała szlachetną głowę i odcięli bezkrwiste członki. Ciało pozostawili na miejscu, głowę wbili na pal i wychwalając swą zbrodnię, wrócili wszyscy z wesołą wrzawą do swoich siedzib.

   Umęczony był zaś Wojciech, święty i pełen chwały męczennik Chrystusa, 23 kwietnia, za rządów wszechwładnego Ottona Trzeciego, pobożnego i najsławniejszego cesarza, i to w piątek; stało się tak oczywiście dlatego, aby w tym samym dniu, w którym Pan nasz Jezus Chrystus za człowieka, także ten człowiek cierpiał dla swego Boga.

      Jego jest miłosierdzie po wiek wieków, cześć, chwała i panowanie na wieki wieków. Amen.”

 

Rejs św. Wojciecha. Ciało Wojciecha i jego głowa na palu - kwatera Drzwi Gnieźnieńskich

Wyprawa misyjna św. Wojciecha - fragment Drzwi Gnieźnieńskich. Skrzydło prawe: wystawienie na marach ciała Wojciecha owiniętego w całun i głowy jego wbitej na pal, strzeżonych przez orła (autor: M. Cieszewski)

 

Drugie grodzisko – „Kwietniewo”

     Męka i śmierć późniejszego świętego, biskupa Wojciecha miała miejsce w piątek, 23 kwietnia 997 r. Przekaz mówi, że Prusowie po zabójstwie powrócili do swoich siedzib (w liczbie mnogiej).

 

Rejs św. Wojciecha. Dawne grodzisko pruskie opodal Kwietniewa - na mapie hipsometrycznej

Ruiny grodziska pruskiego w pobliżu Kwietniewa, na mapie hipsometrycznej

(źródło: Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Olsztynie)

 

      W pobliżu znajduje się jeszcze jedno byłe grodzisko pruskie, nomen omen „Kwietniewo”, leżące przy drodze do innego pomostu zalewowego (w Mokajmach), oddalone w linii prostej ok. 1,6 km na południowy wschód od wspomnianego Cholina, a 2,5 km od domniemanej wyspy i Świętego Gaju.

     Zabójcy mogli więc być mieszkańcami obu grodów, a nawet można sądzić, że cała opisana wcześniej „akcja nawracania” mogła dotyczyć majdanu podgrodzia w Kwietniewie. Było to bowiem grodzisko znacznie większe od rzekomego Cholinu (odpowiednio 24 ary i 7 arów), co sugeruje, że ten mniejszy gródek mógł być przede wszystkim przydrożną strażnicą.

 

Rejs św. Wojciecha. Wzgórze grodowe pod Kwietniewem - w kwietniu 2018 r.

Dolina z podnóżem grodu i stok grodu pod Kwietniewem, w kwietniu 2018 r. (autor:  C. Wawrzyński)

 

     Z drugiej jednak strony za warownią Cholinum przemawia z kolei fragment tzw. „Pasji z Tegernsee” (łac. Pasio Sancti Adalperti martiris), spisanej w bawarskim klasztorze jeszcze za życia Bolesława Chrobrego, a więc przed 1025 rokiem:

     „Zanim bowiem horoskop dotknął cieniem piątej godziny, odprawił świętą Ofiarę, a skończywszy ją zdjął tylko ornat z siebie i przybrany w resztę ozdobnych szat biskupich w gronie kilku towarzyszy bez trwogi doszedł do grodu, który się zowie Cholinun. - Była przy wejściu do bramy głęboka jaskinia o niemałej długości, a tak ciemna, że stojący wewnątrz i zewnątrz nie mogli się widzieć nawzajem, lecz głos tylko swój słyszeli. Ale czcigodny biskup odważnie się zbliżając i biskupim zwyczajem laskę swą o podwoje uderzając, temi odezwał się głosy: - Otwórz, odźwierny, bo anioł chwały królewskiej chce wejść. Objawia ci się sam król wszelkiej potęgi, którego lejce kierują machiną nieba i ziemi!

     Na to rzecze stróż uprzejmie: - Nie jest naszym zwyczajem wpuścić tu dotąd kogokolwiek; cofnij się zatem i stań na szczycie pagórka, który nad grodem dominuje, aby najprzód można stwierdzić, kim jesteś. Dopiero potem, gdy naczelnik pozwoli, bynajmniej nie odmówię ci pozwolenia na wstęp!

      Posłuszny wezwaniu bohater Pański, stanął na wskazanej wyżynie, tak że go można było widzieć.”.

 

   Taki właśnie, ciemny, leśny wąwóz i wzgórze leżące naprzeciwko grodu (a więc niemalże dokładnie przedstawioną sytuację) odnaleźć można przy mniejszej warowni, w rzekomym Cholinum.

 

Rejs św. Wojciecha. Wnętrze dawnego grodu pod Kwietniewem - w kwietniu 2018 r.

Szczyt wzgórza w kwietniu 2018 r. Współczesne wnętrze grodu pod Kwietniewem (autor: C. Wawrzyński)

 

     Ale i gród w Kwietniewie nie jest wykluczony, ponieważ był posadowiony na cyplu, mając z trzech stron wzniesienia skarp przeciwległych wąwozów. Jednak wedle Brunona tuż przed kaźnią zawleczono związanego Wojciecha na wierzchołek wzgórza, a wedle Pasji po zabójstwie bezgłowe ciało rzucono do pobliskiej rzeki.

     Pomiędzy grodziskiem w Kwietniewie a Świętym Gajem płynie rzeczka Młynówka (prawy dopływ rzeki Dzierzgoń), zaś przy północnym stoku jej doliny (od strony Świętego Gaju) znajduje się kilka pagórków, wartych większego zainteresowania...

 

Rejs św. Wojciecha. Ołtarz polowy i rzeka Młynówka w Świętym Gaju

Po lewej - krzyż i ołtarz polowy przy wjeździe do Świętego Gaju od strony północnej w kwietniu 2018 r. Teren uznawany „oficjalnie” za miejsce kaźni św. Wojciecha. Po prawej - południowe krańce tej miejscowości z rzeczną doliną w kwietniu 2018 r. Możliwe miejsce kaźni (autor: C. Wawrzyński) 

 

Uwagi i spostrzeżenia końcowe

     Ponoć głowę przyszłego świętego zdjął potajemnie z pala i przewiózł do Gniezna podążający obok tego miejsca, nieznany nam z imienia Pomorzanin (Pomezanin?). Być może był to jeden z miejscowych pomocników (tłumacz?) misjonarzy. Legenda głosi, że wkrótce po tym książę Bolesław wykupił resztę ciała Wojciecha za cenę jego wagi w srebrze (niektóre przekazy podbijały stawkę do wagi złota) i nakazał pochować je w Gnieźnie.

 

Rejs św. Wojciecha. Wykupienie ciała Wojciecha - kwatera Drzwi Gnieźnieńskich

Wyprawa misyjna św. Wojciecha - fragment Drzwi Gnieźnieńskich. Skrzydło prawe: wykupienie ciała Wojciecha

(autor: M. Jakubek-Raczkowska)

 

     Do jego grobu, w marcu jubileuszowego, 1000 roku pielgrzymował cesarz rzymski Otton III. W czasie tej cesarsko-królewskiej wizyty w Gnieźnie (tzw. zjazd gnieźnieński) założono metropolię arcybiskupią, której Wojciech został patronem, a Radzim (Gaudenty) pierwszym metropolitą i arcybiskupem gnieźnieńskim.

 

Rejs św. Wojciecha. Procesja z ciałem biskupa Wojciecha do Gniezna - kwatera Drzwi Gnieźnieńskich

Wyprawa misyjna św. Wojciecha - fragment Drzwi Gnieźnieńskich. Skrzydło prawe: procesja z ciałem

biskupa Wojciecha do Gniezna (autor: M. Jakubek-Raczkowska)

 

     Stosunkowo często spotkać się można z poglądem, że wyprawa ewangelizacyjna biskupa Wojciecha była misją straceńczą, chociażby ze względu na trwające lub dopiero co zawieszone działania wojenne na słowiańsko-pruskim pograniczu, oraz że książę Bolesław „tak to właśnie zaplanował”, bo zyskiwał politycznie na śmierci takiego męczennika.

     Oczywistym jest, że nie da się takowych Bolesławowych zamysłów wykluczyć. Jednak nie tyle syn Mieszka politycznie zyskiwał (m.in. jako symbol władcy krzewiącego wiarę chrześcijańską), co dopiero swymi późniejszymi działaniami potrafił on zaistniałe fakty do swojej polityki wykorzystać. Po wtóre, misja ta nie do końca musiała być straceńcza, skoro 2/3 głównych aktorów dramatu (a doliczając przewodnika-tłumacza, to 3/4) powróciło z wyprawy bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu…

 

Rejs św. Wojciecha. Złożenie ciała Wojciecha w grobie - kwatera Drzwi Gnieźnieńskich

Wyprawa misyjna św. Wojciecha - fragment Drzwi Gnieźnieńskich. Skrzydło prawe: złożenie ciała Wojciecha w grobie

w Archikatedrze gnieźnieńskiej. Z lewej strony stoi książę Bolesław, w pozie wyrażającej żal po śmierci misjonarza (źródło: www.zawodzie.eu)

 

     Ani dokładnej trasy wyprawy, ani tajemniczego Cholinum oraz konkretnego miejsca męczeństwa biskupa misyjnego Wojciecha zapewne nigdy nie da się ustalić. Pozostaje wierzyć, że kwietniowa misja dotarła w okolice Kwietniewa, a śmierć świętego miała miejsce w pobliżu Świętego Gaju…

 

 

Cezary Wawrzyński

Ostróda, kwiecień 2020 r.

(Wielka Środa i Wielki Czwartek)

 

Galeria zdjęć